Pociągi do Lubina nie dla wszystkich
Gdy w ostatni weekend nastąpiła korekta kolejowego rozkładu jazdy, z planowanych od czerwca połączeń z Lubina do Legnicy "zniknęły" wszystkie przystanki pośrednie. Część z Was uważała, że to zapewne błąd aplikacji z rozkładem jazdy. Pozbawienie mieszkańców wsi dostępu do kolei to jednak świadoma decyzja Urzędu Marszałkowskiego i Kolei Dolnośląskich.
Tak sprawę wyjaśnia Michał Nowakowski, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego: W czerwcu, uruchomimy bardzo ważne, regionalne połączenie kolejowe między Wrocławiem, Legnicą i Lubinem. Po wielu latach pociągi wrócą do Lubina, w ten sposób otworzymy 75 tysiącom mieszkańców tego miasta dostęp do kolei. Połączenie Wrocław-Legnica-Lubin obsługiwać będą pociągi samorządowego przewoźnika, Kolei Dolnośląskich. Pociągi Kolei Dolnośląskich tworzą połączenia regionalne, komunikując przede wszystkim duże ośrodki miejskie o największym natężeniu ruchu pasażerskiego. Ważne, aby w tej kwestii dostrzec istotną rolę samorządów gminnych i powiatowych, do których należy organizacja dowozu pasażerów z mniejszych miejscowości do miejsc gdzie podróżni będą mogli skorzystać z połączeń regionalnych. Pociągi na linii Legnica-Lubin - przy założeniu, że zatrzymywać się będą w tych dwóch miastach – przejeżdżałyby ten odcinek w czasie około 20 minut. Cały dystans między Wrocławiem a Lubinem Koleje Dolnośląskie będą pokonywać w ciągu niecałej godziny. Wzajemnie uzupełnianie się komunikacji regionalnej i lokalnej pozwala na przyspieszanie połączeń i wpływa korzystnie na proponowaną ofertę przewozową.
Do uruchomienia połączenia zostało jeszcze kilka miesięcy, będzie to czas na przeanalizowanie kwestii, związanych m.in. z możliwością zatrzymywania pociągów regionalnych Kolei Dolnośląskich na stacjach pośrednich. Ważne, aby pamiętać, że każde zatrzymanie pociągu wydłuża czas połączenia, generuje również koszty: dostępu do infrastruktury torowej, peronowej, przewoźnik również ponosi większe koszty eksploatacyjne. Ale ponad tym wszystkim dostrzegamy społeczną potrzebę dostępności komunikacyjnej do kolei również dla mieszkańców mniejszych miejscowości. Dostępna dla Dolnoślązaków kolej jest dla Marszałka Cezarego Przybylskiego priorytetem. To właśnie Marszałek Dolnego Śląska, rozpoczął największy w skali kraju projekt przejmowania od strony rządowej linii kolejowych. Na Dolnym Śląsku samorząd województwa w ten sposób przejmie blisko 500 km dotychczas nieczynnych i często zdewastowanych linii, które zrewitalizujemy i przywrócimy na nich ruch pasażerski. Marszałek dofinansowuje również modernizacje linii kolejowych, które należą do Państwa, ale dzięki wsparciu ze środków unijnych możliwy jest ich remont. W ten sposób chcemy docierać do mieszkańców Dolnego Śląska i walczyć z wykluczeniami komunikacyjnymi. Dodam, że Koleje Dolnośląskie przygotowują się do projektu utworzenia Aglomeracyjnej Kolei Zagłębia Miedziowego, która, we we wrześniowej korekcie rozkładu obejmie również zatrzymania pociągów na małych stacjach na linii z Lubina do Legnicy.
Na koniec warto dodać jeszcze, że rezygnacja z zatrzymań na stacjach pośrednich między Legnicą a Lubinem przyspieszy pociągi o 4 minuty.
[aktualizacja]
Niestety pismo Członka Zarządu Województwa Dolnośląskiego Tymoteusza Myrdy skierowane do radnego Sejmiku Województwa Piotra Borysa rozwiewa jakiekolwiek nadzieje na pociągi, jakie dawał jeszcze w powyższej wypowiedzi rzecznik prasowy UMWD Michał Nowakowski. W piśmie tym Tymoteusz Myrda stwierdza między innymi, że "zmiany w kształcie oferty przewozowej na linii Wrocław - Legnica - Lubin nie są jednak aktualnie planowane w obecnym rocznym rozkładzie jazdy pociągów".
Warto jednak zwrócić uwagę, że w piśmie tym Tymoteusz Myrda zaznacza również iż te działania podjęte zostały w celu "zapewnienia dojazdu mieszkańcom Lubina do Wrocławia w czasie nieprzekraczającym 1 godziny", zaś w reklamach Kolei Dolnośląskich pojawiło się nawet stwierdzenie o "pociągach od 57 minut". Co ciekawe dzisiejsza analiza rozkładu jazdy PKP PLK pokazuje, że najszybszy pociąg Wrocław - Lubin, nawet mimo "wycięcia" kolejny stacji będzie jechać 1 godzinę 2 minuty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
To teraz pytanie, ilu mieszkańców takiej Raszówki, Rzeszotar czy Chróstnika dojeżdża do Wrocławia, a ilu do Legnicy czy Lubina. Do Wrocławia może jeżdżą jacyś studenci raz na tydzień, natomiast codzienny ruch jest generowany pomiędzy Lubinem i Legnicą a pobliskimi miejscowościami (podróż do pracy, szkoły it.). Niestety, po raz kolejny okazuje się, że kolej na Dolnym Śląsku ma służyć tylko mieszkańcom Wrocławia. Władze województwa i Kolei Dolnośląskich niczego poza Wrocławiem nie widzą, w tym potrzeb mieszkańców w innych częściach regionu. Tak było za Rachwalskiego, tak jest i teraz. Nasuwa się analogia z linią Jelenia Góra – Lwówek Śląski, gdzie Koleje Dolnośląskie w czasach gdy prezesem był Rachwalski w ogóle zamiast pociągów nagminnie puszczały busa, który nawet nie zajeżdżał na niektóre stacje w mniejszych miejscowościach po drodze, pomimo że były w rozkładzie. Ludzie zostawali na peronie albo np. bus nie zabierał rowerzystów na ostatnim kursie, bo nie było miejsca. W ten sposób Koleje Dolnośląskie wygasiły frekwencję na tej linii, na której później zlikwidowano w ogóle pociągi, “bo nie było frekwencji”. Obawiam się, że to samo czeka linię lubińską. Jak widać dla Kolei Dolnośląskich nie ma rzeczy niemożliwych. Szkoda, że tylko w wygaszaniu ruchu, bo gdy trzeba coś zrobić dla dobra pasażera, to w tej spółce króluje niedasizm. Dla Kolei Dolnośląskich liczy się tylko Wrocław, a resztę regionu mają w czterech literach.
OdpowiedzUsuńKolej Aglomeracyjna Zagłębia Miedziowego... Cha, cha, już uwierzyłem. Często komentowana jest w internecie sprawa jak Koleje Dolnośląskie "organizowały" kolej aglomeracyjną w Kotlinie Jeleniogórskiej. Gdy sprawa zaczęła nabierać konkretów i władze Jeleniej Góry rozpoczęły realizację projektu, Koleje Dolnośląskie napisały na swojej stronie coś takiego: "Wiele miast marzy o kolei aglomeracyjnej. Jest to rewelacyjne rozwiązanie dla ośrodków, które są rozciągnięte wzdłuż linii kolejowej. (...) My, Koleje Dolnośląskie, popieramy takie inicjatywy - wspieramy merytorycznie prace koncepcyjne, podpowiadamy jak pozyskać dofinansowanie. Nie mamy jednak (na razie) zakopanego złotego pociągu do wykorzystania na takie inwestycje. Zabezpieczeniem finansowania musi zająć się samorząd lokalny. Transport miejski (także kolejowy) to zadanie własne samorządu miejskiego. KD ma inne cele i zadania, nie zastąpi miasta w jego finansowaniu i budowie.". Krótko mówiąc, Koleje Dolnośląskie wypięły się na mieszkańców w kluczowym momencie i projekt trafił do szuflady. Łatwo się domyślić, że tu będzie to samo. Koleje Dolnośląskie dobre są tylko w taniej propagandzie i rzucaniu obietnic na wiatr, gdy przychodzi kolej na konkretne działania to wycofują się z nich a winę zwalają na innych.
OdpowiedzUsuń